Menu

Współpraca

Zaloguj się

Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta w naszym serwisie, zarejestruj się już teraz.
Zapomniałeś hasło? Kliknij tutaj.

Aktualności

Lina i deska

Dodano: Środa, 10 listopad 2010 / Ilość wyświetleń: 3538"Jadą tedy wypchane wagoniki na narciarski czub. Stroje wymyślne, twarze groźne dzielnych wilków narciarskich lub skazańców". Wszystkim, którzy z niecierpliwością oczekują sezonu narciarskiego i szusów z Kasprowego, dedykujemy fragmenty felietonu „Lina i deska” autorstwa Rafała Malczewskiego poświęconego Kasprowemu właśnie. Tekst powstał w latach 30. XX wieku, niedługo po wybudowaniu i uruchomieniu kolejki...

"Jadą tedy wypchane wagoniki na narciarski czub. Stroje wymyślne, twarze groźne dzielnych wilków narciarskich lub skazańców. Restauracja, wywczasy, kartki pocztowe, zachwyty, grzałki do słońca. I wreszcie zjazdy. Każdy jedzie jak umie i na czym umie. Suną mocarze desek, lecz najliczniej nieudolne cepry, ofiary zapału i mody, kandydaci do szpitala i na bambus. Dobrze jeszcze, gdy pogoda, gdy słonko dogrzewa i pilnujący zbocza przewodnik dojrzeć może wykończonego patałacha, jęczącego w śnieżnym dołku. Czasem jednak kolejka wyrzuca na szczyt chmary ludzi, gdy w Tatrach panuje kurniawa, gdy sroży się mróz i góry szlifują pazury, by połknąć parę ofiar. Wtedy nie pomagają ani ostrzeżenia, ani pilnowacze. W mgle i zawierusze słychać wołania o pomoc. Dufny w swoje siły ceper ino wyruszył ze stacji, traci głowę, traci orientację i byle przeszkoda lub niepozorny na oko wypadek może go wykończyć na wieki. Tego zapędzi do Doliny Cichej, ten już jest gotów po paru minutach borykania się z wichurą, zalepiającą oczy śniegiem, dławiącą oddech.

Widok na Kasprowy Wierch z Kościelca


Na szczęście obyło się jak dotąd bez śmiertelnych wypadków. Ilu jednak ludzi połamało gnaty, ilu odmroziło sobie to i owo, a często bardzo cenne owo, tego nie zliczy żaden znawca historii męczenników (…) Ciężej uszkodzonych zwozi się do szpitala, tam się lepi i składa uszkodzonych wyznawców kolejki. Lecz to nie odstrasza nikogo. Rano znowu jest na Kasprowym pełno, znowu spuszczają się do dołu straceńcy. Oczywiście tam i sam miga jakiś tęgi zjazdowiec, rozkosz dla oczu, czasem przemknie rutynowany turysta, w miarę ostrożny, w miarę śmiały, niestety większość to nieporadne postacie z Lipek, ciury narciarstwa, obdarzone kabzą, pozwalającą im na powietrzną jazdę na Kasprowy (…)
Wykokoszony od stóp do głów, w białych getrach, w szkockiej czapce na pale, kolorowy i ogromnie sportowy, przypina deski na szczycie ostatkiem sił duchowych. Pod sobą widzi przepaść, tysiące oczu śledzą jego ruchy, więc nie ma odwrotu, trzeba zamknąć oczy i runąć w zatracenie. Skoro uda się jednak, gdy o własnych siłach wyląduje w Kuźnicach zziajany jak pies. Obolały i rozkręcony, lecz cały, wtedy pewność jego wzrasta niesłychanie. Już wszystko może i wszystko potrafi. Łże w pensjonacie, gdzie mieszka, o swoich tryumfach, robi wszelkie wysiłki, by prosto chodzić i nie jęczeć, masuje się po nocach, liczy siniaki i fotografuje z niedźwiedziem. (…)
Wszystko inne, co dzieje się teraz pod Giewontem, jest nieważne. Żyjemy pod znakiem narty i liny. Z czasem może narta urwie się z liny i pójdzie swoim szlakiem".


Rafał Malczewski (1892 - 1965 w Montrealu). Syn wybitnego malarza Jacka Malczewskiego. Polski malarz, rysownik, pisarz i felietonista, taternik, narciarz, zauroczony Zakopanem i Tatrami, im właśnie poświęcił sporą część swojej twórczości. Znane są jego charakterystyczne obrazy o tematyce tatrzańskiej oraz felietony ukazujące specyficzną atmosferę Zakopanego lat międzywojennych ("Od cepra do wariata", "Narkotyk gór. Nowele tatrzańskie", "Pępek świata. Wspomnienia z Zakopanego"). W 1917 roku w Tatrach przeżył traumatyczną przygodę. Podczas wspinaczki na południowej ścianie Zamarłej Turni śmierć poniósł jego towarzysz, Stanisław Bronikowski, a sam Malczewski przez całą noc, przywiązany do haka, oczekiwał na pomoc ratowników.